Vive la France








W drodze ze żłobka do domu podjęłam spontaniczną decyzję, że wraz z Natalią udajemy się na jarmark francuski na Starym Mieście. Liczyłam na doznania zapachowe i smakowe - nie zawiodly mnie moje przeczucia.

 Pierwsze stoisko - sery. Z chęcia skorzystałam z degustacji i zdecydowałam się na zakup dwóch gatunków. Jeden z truflami, a drugi... z popiołem. Do tego kolejne stoisko prowadzone przez Włocha. Wielkie misy pełne oliwek w różnych ziołach, różne gatunki. Tu również decyduję się na zakup. Degustacja na kolejne wieczory gotowa.

Na koniec słodkości. Wybieram 4 gatunki ciastek, w tym słynne madleines. Rozpisywał się o nich sam Proust.

Koszyk naszego wózeczka jest już pełen smakołyków. Pora na sesję zdjęciową. Słodkości, suszona lawenda, oliwki w pełnej krasie.

Warto było wybrać się na jarmark, by we wspomnieniach powrócić do dawnych podróży do Prowansji. Krajobrazy, echa rozmów, pejzaże miasteczek wśród lawendowych pól. La vie est belle.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

superbabki