Slow Food Festival
Moje dolce vita to przede wszystkim kuchnia. Gotowanie mnie relaksuje, dostarcza ciekawych doświadczeń i ubarwia życie. Lubię eksperymenty kulinarne, wyprawy do nowych lokali gastronomicznych. W tych wyprawach nieodłącznie towarzyszy mi mój mąż. Tym razem wybrałam się jednak sama. Przejażdżka rowerem z Oliwy do Sopotu, zakupienie biletu na molo następnie karnetu bonów festiwal kulinarny, a potem 2 godziny rozkoszy. Spacerowałam od stoiska do stoiska obserwując jak kucharze na żywo przyrządzają dania. Taka okazja nie zdarza się codzień. Pogoda sprzyjała- było słonecznie i wakacyjnie. Swoją przygodę kulinarną rozpoczęłam od łososia w 3 odsłonach.
Następnie przystanęłam przy namiocie restauracji hiszpańskiej, gdzie kucharz skrawał cieniuteńkie jak pergamin kawałeczki szynki. Skusiłam się na talerzyk tego rarytasu.
Mój kolejny punkt wycieczki to stoisko Food Art Company. Potwierdzam- słowo w nazwie jest słusznie użyte. Sałatka z kaszy jaglanej, fety, zielonej papryki i granata posypanej kolendrą to smak, który będę długo pamiętać. A marynowane buraczki w sosie balsamico- niespodzianka. Proste i wykwintne.
Skosztowałam jeszcze hummus z grzankami i łososia zawijanego w liściach chrzanu i grillowanego.
Wszystkie dania spełniały moje oczekiwana, a Food Art Company, jak się okazało, mieści się 10 minut spacerkiem od mojego domu. To kolejna niespodzianka. Slow Food Festival miał miejsce 28-29 czerwca. Mięło 2 tygodnia, a ja zapraszam przyjezdnych gości i mam przyjemność słyszeć pomruki zadowolenia przy posiłkach w mojej nowej ulubionej restauracji.
Lato, czas wakacji, Wam również życzę wiele niespodzianek i smakowitych kulinarnych doznań!
Następnie przystanęłam przy namiocie restauracji hiszpańskiej, gdzie kucharz skrawał cieniuteńkie jak pergamin kawałeczki szynki. Skusiłam się na talerzyk tego rarytasu.
Mój kolejny punkt wycieczki to stoisko Food Art Company. Potwierdzam- słowo w nazwie jest słusznie użyte. Sałatka z kaszy jaglanej, fety, zielonej papryki i granata posypanej kolendrą to smak, który będę długo pamiętać. A marynowane buraczki w sosie balsamico- niespodzianka. Proste i wykwintne.
Skosztowałam jeszcze hummus z grzankami i łososia zawijanego w liściach chrzanu i grillowanego.
Wszystkie dania spełniały moje oczekiwana, a Food Art Company, jak się okazało, mieści się 10 minut spacerkiem od mojego domu. To kolejna niespodzianka. Slow Food Festival miał miejsce 28-29 czerwca. Mięło 2 tygodnia, a ja zapraszam przyjezdnych gości i mam przyjemność słyszeć pomruki zadowolenia przy posiłkach w mojej nowej ulubionej restauracji.
Lato, czas wakacji, Wam również życzę wiele niespodzianek i smakowitych kulinarnych doznań!
Warto utrwalać różne historyjki z czasów wczesnego dzieciństwa i nie tylko.W przyszłości mogą być cenione na miarę złota
OdpowiedzUsuńWarto utrwalać różne historyjki z czasów wczesnego dzieciństwa i nie tylko.W przyszłości mogą być cenione na miarę złota
OdpowiedzUsuńWarto zapamiętywać różne historyjki z czasów wczesnego dzieciństwa, ale i nie tylko.W przyszłości mogą być warte "na miarę złota"
OdpowiedzUsuńWarto zapamiętywać różne historyjki z czasów wczesnego dzieciństwa, ale i nie tylko.W przyszłości mogą być warte "na miarę złota"
OdpowiedzUsuń